Data: 27.02.2010
System: Unhallowed Metropolis
Prowadzący: Arcmage i Carrie
Miejsce: Klub Avatar
Ilość graczy: ok. 30 osób
Po znakomitych All Unhallowed Souls Night, Family Trade i Tricks of Trade oczekiwania wobec Viatora były ogromne. Jako czwarty LARP Unhallowed Metropolis w Krakowie i trzeci z cyklu poświęconego familii Cloudów Viator musiał sprostać wymaganiom graczy przyzwyczajonych do wysokiego poziomu rozrywki w tych neowiktoriańskich realiach. Co tu dużo mówić – nie tylko wyszedł z tego obronną ręką ale, co wydawało się niemożliwe, LARP podbił poprzeczkę jeszcze wyżej...
Największe sukcesy są zawsze wynikiem wielu czynników. I tak, o sukcesie Viatora nie zadecydowała ani fabuła, ani klimat, ani postacie, ani stroje przygotowane przez graczy, ani sprawność Mistrzów Gry. To wszystkie te elementy (nawet, gdy czasem niedoskonałe) razem stworzyły wielką, steampunkową maszynę, która pozwoliła całkowicie oderwać się od rzeczywistości i wzbić w przestworza...
W świat, w którym dekadencja i moralna zgnilizna dręczy ludzkość równie mocno jak Plaga nieumarłych autorzy scenariusza wpisali ciekawe historie (nie za bardzo skomplikowane, ani też nie zbyt banalne – wyważoną na potrzeby kilkugodzinnej gry) oraz bardzo urozmaiconą galerię postaci – pełnych niejednoznaczności i odcieni szarości. Mnie przyszła w udziale rola Patricka Lennoxa – Grabarza zazdrosnego o sławę jednego ze swoich kolegów po fachu. Lennoxem szargało też poczucie winy za zabójstwo, którego dopuścił się w przeszłości. Wierząc jednak, że postępuje słusznie pozostał przy swoim zawodzie Grabarza. Czy postać zostanie bezwzględną maszyną do zabijania, czy też w tym całym otaczającym ją okrucieństwie pozostanie człowiekiem – ta wewnętrzna rozterka stała się moim udziałem.
Na pokładzie sterowca Viator znaleźli się też mniej lub bardziej szaleni naukowcy, agenci Scotlandyardu, śmietanka towarzyska – arystokracja i artyści, szulerzy, Grabarze, szpiedzy, nieumarli i inni. Gracze dopisali - galeria strojów robiła wrażenie na największych weteranach gier LARP. Zawsze uważałem ubiór za drugorzędną cechę udanego LARPa, ale tym razem muszę docenić wkład graczy w przygotowania do gry. Żaden ze strojów nie odrywał od iluzji świata gry.
Klimat tworzyły historie opisane przez twórców, stroje graczy i sposób odgrywania przez nich postaci – dwa z tych elementów opisałem, a trzeci także zasługuje na uwagę. Nie zaistniał problem dyskusji spoza świata gry, a przynajmniej nie byłem takowych świadkiem. Każda postać była inna, każdy gracz przykładał się do swojej roli.
Osobiście mam też nadzieje, że lokacja sprostała oczekiwaniom. Odnowiony klub Jędruś, siedzibę klubu Avatar sami możecie ocenić na załączonych zdjęciach.
Podsumowując – Viator to jeden z najlepszych LARPów ostatnich lat w jakich uczestniczyłem. Żeby jednak nie przesłodzić – duet Mistrzów Gry miał spójną wizję i dobrze utrzymywał grę - w kluczowych momentach brakło jednak jeszcze jednej osoby do kontroli zdarzeń. Przy tak dużej ilości graczy trudno jednak uniknąć tego problemu.
Nie uważam się za znawcę czy wielkiego fana gatunku steampunk – to dla mnie jedne z wielu równorzędnych realiów. Daje się jednak zauważyć, że w Krakowie, za sprawą kilku fanów gatunek ten zaczyna wybijać się na scenie gier LARP. Czy to wprowadzenie do Złotego Wieku steampunka w Krakowie? Czas pokaże.
Galeria zdjęć: http://picasaweb.google.com/undiscovered.metropolis
Galeria zdjęć: http://picasaweb.google.com/undiscovered.metropolis
Jeden sterowiec złotego wieku nie czyni, ale może czeka nas mosiężny wiek? Kto wie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za recenzję i za cenne uwagi. I pochwały oczywiście - następnym razem również postaramy się nie zawieść oczekiwań! :)
- c.
Taaak. I rozbić grupę chętnych na dwie tury. ^^
OdpowiedzUsuńDruga głowa hydry organizatorskiej dziękuje takoż, między innymi za entuzjastyczne podejście do prośby o pomoc z "ustawianiem" graczy, objawiające się skakaniem po stołach :]